poniedziałek, 3 stycznia 2011

Pojedziemy limuzyną (cz. 2)

Gdy wysiadłam z limuzyny oczom moim ukazały się stare, przedwojenne kamienice. Z podniecenia miałam ochotę skakać po chmury! Ścisnęłyśmy się mocno za dłonie z Elizabeth. Co prawda ona była już w mieście, ale nigdy nie stała przed agencją modelek, tak jak ja.

Pierwsze co, szofer wziął nasze bagaże. Za chwilę w drzwiach pojawił się znany aktor- Lawrence Davids. Wszyscy aż poskoczyli z wrażenia! No… Oprócz Dariusza, faceci nie skaczą widząc sławę. Nieistotne z resztą!!! Bo to właśnie Lawrence oprowadził nas po agencji oraz wskazał pokoje, podczas gdy rodzice podpisywali papiery.

Gdy L. Davids otworzył wielkie, białe wrota, wydałam z siebie głośny pisk. Nie wierzyłam, że to był MÓJ pokój!!! Bordowe ściany pokryte aksamitem, wielkie łoże z baldachimem, drewniana podłoga oraz szeroki, wełniany dywan. Pod oknem (o którego piękności za dużo by tu mówić) stało biurko z jasnego drewna. Na nim położono białego laptopa. Był podłączony. Rzuciłam wszystkie rzeczy i sprawdziłam czy działa. Działał!!! Teraz nie musiałam używać mojego zmarnowanego Windows’a z przed wieku. Obejrzałam się dokładnie. W drugim rogu ujrzałam proste, błękitne drzwi. Za nimi kryła się jednak niesamowita łazienka! Jacuzzi większe niż w limuzynie, kolorowe światełka na suficie, wielki neon z flamingiem nad umywalką… Za dużo emocji, za dużo…

Rozpakowując się usłyszałam pisk niemalże taki sam jak mój w pokoju obok. Wyjrzałam na korytarz. Okazało się, że Elizabeth od dziś jest moją sąsiadką! Razem oglądałyśmy pokoje, odkrywałyśmy wiele rzeczy, takich jak wielkie garderoby przepełnione markowymi ciuchami… To jest nie do opisania. Ominiemy to zatem.

Około siódmej dwadzieścia pożegnałam się z rodzicami, obiecałam dzwonić codziennie. Miałam tu na razie zostać miesiąc, więc mocno się nawzajem wyściskaliśmy. Następnie zeszłam na śniadanie.

Wszyscy mieli na sobie wytworne wieczorowe stroje. Było mi głupio, że nie zdążyłam się przebrać, ale to minęło z czasem. Z mojej prawej strony siedziała Elizabeth, a z lewej- Dariusz. Rozmawialiśmy jeszcze długo po skończonym posiłku. Wszystko było takie piękne i niewiarygodne.

Potem mieliśmy wolne. Od razu usiadłam na Tlenie. Dziewczyny obrzuciły mnie od razu pytaniami. Na wszystkie odpowiadałam, jak tylko umiałam.

Napisało też do mnie kilku chłopaków. Między innymi Antoni, Robert, Andrzej, Seweryn… No i Wojtek. Z nim najlepiej mi się pisało.

Wojtek: Cześć, jak tam Wrocław?
Ja: Dobrze… A jak w naszej dziurze?
Wojtek: Na pewno nie tak dobrze, jak u ciebie :)
Mama Piotrka ma za kilka dni operację…
Ja: Ojej, przykro mi :( Szkoda, że nie
mogę go tam wesprzeć!!!
Wojtek: Jesteś niezwykła. Mało kto przejmowałby się tymi,
którzy go przez całe życie olewali i polubili z chwilą,
gdy stałaś się wschodzącą gwiazdą. Mnie na ten przykład
nie byłoby na coś takiego stać.
Ja: Co tu dużo mówić..? Jestem taka jak wy.
Chcę się z wami zaprzyjaźnić, nie będę was olewać,
chociażbym miała nie wiadomo ile kasy.
Bo to z WAMI spędziłam całe swoje dzieciństwo.
Wojtek: Żałuję, że wcześniej z tobą nie gadałem…
Tak jak wszyscy. Bo nie chciałem być nielubiany.
Głupio mi teraz, jesteś naprawdę fajna, wiesz?
Ja: Dziękuję. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy :)
Wojtek: Też mam taką nadzieję i powodzenia- muszę kończyć! Pa!
Ja: Nara :)

Wojtek jest naprawdę niezwykły. Potrafi rozmawiać z ludźmi! W tak delikatny sposób poinformował mnie o kłopotach zdrowotnych pani Sandry, mamy Piotrka. Mógłby być aktorem, takim super-sławnym! Chociaż nie wiem, nie znam się.

Za chwilę otrząsnęłam się i zadzwoniłam do Anieli. Ta opowiedziała mi o wszystkich nowościach. Na koniec kazałam pozdrowić panią Sandrę oraz zaprosiłam siostrę w odwiedziny na za tydzień.Pomyślałam, że dobrze jej to zrobi. Cały czas opiekuje się wszystkimi dookoła, czas zaopiekować się nią! Ta aż zawyła z radości.

Podsumowując- poranek był cudny! Tylko trochę zbyt emocjonujący. Około za pięć siódma ma się odbyć zbiórka w wielkim pokoju na parterze. Nie mogę się doczekać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz