poniedziałek, 15 listopada 2010

Gdyby kot nie był niemy


Kon'nici wa! Dziś zaczynam nowe opowiadanie, gdyż przyszedł mi tytuł do łba. :3
Jest o kocie, bo kot to moje ulubione zwierze (niestety- nie posiadam :<) A mianowicie...

Gdyby kot nie był niemy

Od siedmiu lat mam kota. Wabi się Twister (gdy był mały ciągle tańczył twista, oczywiście na swój koci sposób), ale wołam na niego Dzikus, a to z powodu wrogiego nastawiania do wszystkiego co się rusza (zwłaszcza listonosza) i najeżonej wiecznie sierści. Jest czarny jak noc. To jedyny czarny kot, który przynosi pecha (inne nie przynoszą, tak jak przejście pod drabiną, sprawdzałam kilka razy), ponieważ dostałam go od cioci Róży, a wszystkie prezenty od niej są przeklęte (jestem zdania, że gdyby nie przyszła na swój pogrzeb, nie umarłaby). W każdym razie jest kot, tak więc jest nieszczęście. W połowie dlatego, że sąsiadka ma boksera (w sensie psa), który jak się można domyślić nienawidzi kotów, a w drugiej połowie, ponieważ wszyscy się boją do nas przychodzić (właściwie nasza sąsiadka !!!jeszcze!!! nas odwiedza, niestety- z psem). Nie organizuję imprez, nie mam kolegów ani koleżanek... W tym momencie staję się moim kotem.
Reasumując- jedynym moim przyjacielem jest dziki kocur, wabiący się Twister, otrzymany od pechowej ciotki. Tak więc jesteśmy niezwykłą parą ("niezwykłą", żeby nie napisać "dziwną", "pokręconą", "chorą").

Od mojego kota można się uczyć wytrwałości. I właśnie o tym będę tu pisać. Jeśli nie rozumiecie, dlaczego jest wytrwały, już wyjaśniam:
-nie jeden człowiek zbuntował by się przymusowej kąpieli- on tylko miauczy
-nie jeden człowiek wyrwał by się z rąk drugiego człowieka- Dzikus tylko miauczy
-nie jeden człowiek, ale i (uwaga!!!!) kot rzuciłby się na złodzieja- ten idiota tylko miauczy
-nie jeden pies goniłby listonosza i szczekał- on robi to samo, tylko że miauczy (wytrwale!! a to w końcu kot, nie pies)
-nie jeden człowiek znudziłby się jedzeniem wciąż tego samego- on je w spokoju (za to szczególnie go podziwiam!!!!!!)

Wnioski końcowy:

Mój kot jest prawdziwym kotem (czyt.: "Kot w stanie czystym" Terry Pratchett), a nawet trochę psem, nadużyłam wykrzykników (cytat Terry'ego Pratchett'a: "Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników to osoby z zaburzeniem własnej osobowości"), to wszystko jest za wesołe, a ja traktuję koty jak ludzi.

Wnioski wniosków końcowych:
Za dużo się Pratchett'a naczytałam!!!!!!

Dziękuję, mam nadzieję, że czekacie na część mojej chorej historyjki.

1 komentarz:

  1. Cóż mogę powiedzieć,ładnie i składnie piszesz.
    Pozdrawiam
    ~gej z twojej klasy(ale żeby nie było,jestem kobietą ^^')

    OdpowiedzUsuń